piątek, 15 listopada 2013

rozdział 17

*Oczami Leny*
Siedziałam tak sobie w salonie i ogl. TV.Byłam przykryta kocykiem i piłam kakao.Przybiegła do mnie uradowana Paula.
-co się stało?
-no wiesz...jadę z Niallem w góry!!!
-fajnie a gdzie?
-do Czech...
-fajnie
-co się stało?!
-nic....czemu miało się coś stać...
-bo jesteś smutna
-nie po prostu zmęczona...a ty idz się szykować...
-no dobra
Poszła na górę się szykować a ja ubrałam kurtkę i wyszłam.Poszłam do parku,usiadłam pod drzewem i zaczęłam wzdychać.Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam 20 wiadomości od Hazzy.Przeczytałam tylko jedną a w niej było napisane "nie martw się już nigdy mnie nie zobaczysz" Wstałam i pobiegłam do ich domu. Weszłam a na dole go nie było,poszłam na góre do jego pokoju,ale nie było go ani jego rzeczy.Zobaczyłam na łóżku karteczkę,otworzyłam ją "Lena jeśli to ty to chciałem cię bardzo przeprosić.Nie szukaj mnie i nie dzwoń.Bardzo cię kocham ale wiedząc że ty mnie nie kochasz nie chce mi się żyć...Żegnaj najdroższa....
                                  Harry
Po moim policzku spłynęła łza...ale ją otarłam. Harry chce się zabić przeze mnie co ja mam zrobić?!Wyszłam z domu wsiadłam do auta i pojechałam nad bliski wiadukt z którego chciałam skoczyć.Był straszny korek więc zgasiłam auto i pobiegłam.Dobiegłam do wiaduktu,zauważyłam jakiegoś kolesia stojącego na barierce.Podbiegłam do niego żeby upewnić się że to Harry.I to był on.
-Hazz nie rób tego!!!!
-Lena?!miałaś mnie nie szukać!!!!
-ale nie mogłam cię tak zostawić!!!!myślisz że jakbyś skoczył to bym o tobie zapomniała?! ja cię kocham!!!! i...będę z tobą...ale nie skacz.....
-naprawdę?!
-tak.....
Zszedł z barierki i się przytulił.Złapałam go za rękę i wsiedliśmy do samochodu.Podjechaliśmy pod dom.
-Harry obiecaj mi że już nigdy więcej tego nie zrobisz.....
-ale ty obiecaj mi że już nigdy mnie nie opuścisz
-yyy...Harry nie mogę ci tego obiecać...
-dlaczego?!przecież kochamy się...
Nie chciałam z nim gadać więc poszłam do domu i usiadłam w salonie.Zrobiło mi się nie dobrze pobiegłam do toalety i zwymiotowałam.Miałam mdłości,cały czas wymiotowałam ale od czego?!ktoś wszedł do łazienki...
-Lena zaparzyć ci herbatę?-usłyszałam głos Lou
-nie...
-Lena ja wiem od czego to może być....
-dawaj...

-może...to po naszej nocy...
-chcesz mi powiedzieć że jestem w ciąży?!!!czyli się niezabezpieczyłeś????co????!!!!!
-zapomniałem....
-nie to nie może być prawda!!!!nie!!!!nie!!!słyszysz nie!!!!!
-Lena nie jestem pewien...zrób test..
-dobra...
-pojadę do apteki...zaraz wrócę..
Usiadłam w salonie i czekałam...po 10 minutach Lou wrócił podał mi test do ręki,a ja poszłam sprawdzić.
Wyszłam z łazienki i usiadłam obok Lou...
-i co??!!
-nic...
-no jak wyszedł test?!
-nic nie wyszło...
-szkoda...
Co on chciał dziecko?!dobra tak naprawdę test wyszedł pozytywnie będę miała dziecko ale ja nie chce...Poszłam na górę wyciągnęłam telefon i wykonałam bardzo,bardzo ważną rozmowę.Umówiłam sie na godz.14:00 a była 13:00.Mam tylko godzinę, wzięłam prysznic,ubrałam na siebie sukienke a na nogi czarne vans'y.Była godzina 13:40,zobaczyłam kurtkę Zayna.Włożyłam rękę do kieszeni i wyciągnęłam papierosa,wyszłam na dwór i zapaliłam. Skończyłam palić,wsiadłam do auta i pojechałam do kliniki.Dojechałam na 13:54,popędziłam do gabinetu, weszłam do środka.
-dzień dobry...ja przyszłam dokonać aborcje.
-na godzinę 15:00
-dobrze poczekam
Wyszłam z gabinetu i usiadłam obok recepcji.Chyba zadzwonię do Pauli,pierwszy sygnał drugi i trzeci.
-hej Lena...co jest?
-Paula wiesz ja...ja jestem
-czekaj chwilę...ałłłłłł...dobra już...dawaj
-bo ja....jestem właśnie w sklepie kupić ci coś??
-nie dzięki
-aha to pa...
-pa...-i rozłączyłam się
Niemogłam jej tego powiedzieć...
Wybiła ta godzina,weszłam do gabinetu i usiadłam na krześle.
-dobrze więc napewno chce pani dokonać aborcje?niech się pani dobrze zastanowi...
-napewno
-dobrze-podszedło do gablotki i wyciągnął tabletki-niech pani to stosuję...to jest lepszy sposób żeby usunąć dziecko...
-przez ile dni?
-przez 3dni
-dobrze dziękuje...dowidzenia
-dowidzenia
Wyszłam...wsiadłam do samochodu i popatrzałam na tabletki
-yyy...trzy tabletki przez trzy dni...kit wezmę teraz trzy...-wzięłam i ruszyłam
Podjechałam pod dom...
------------------------------------------------------~Lena



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz