piątek, 27 grudnia 2013

rozdział 31

*Oczami Leny*
Jestem w tym głupim szpitalu i czekam na moją mamę która ma po mnie przyjechać...O akurat już jest...
-hej...
-dziecko!!jak ty się tu znalazłaś?!- tak myślałam...
-oj...czy to ważne...chce jechać do domu...
-no to pakuj się i jedziemy...
Chwile później byłyśmy w domu...Jak zwykle zaczęła się dopytywać jak z Liam'em, co z Paulą i co z Lou?!
-mamo skąd ty znasz Louis'a?!
-no wiesz Liam mi o nim mówił...
-co?!! co ci dokładnie powiedział?
-nie ważne a teraz mów co z nimi?
Nie odezwałam się tylko pobiegłam do pokoju, wyszłam na balkon i oparłam się o barierkę...
Próbowałam kilka razy dzwonić do Pauli ale nie odbierała...Co ja zrobiłam, zawsze coś musze zrobić że ktoś mnie znienawidzi... Zauważyłam jakiegoś chłopaka, krążył wokół domu...Pfff... niech se łazi...ooooo musze zadzwonić do Maćka...
-hej...
-siema...czemu nie przyszłaś dzisiaj na trening?
-no bo byłam w szpitalu...ale jutro przyjdę na pewno...
-w szpitalu?! dobra nie wnikam...ale spoko czekam o 10:00...nara...
-cześć...
Zeszłam na dół, mamy nie było...Stanęłam na środku korytarza i usłyszałam szepty...Nagle do środka weszła mama a za nią Lou?! O masakra...
-no co?!-zapytałam z obojętnością...
-Lena...możemy pogadać na osobności?
Poszłam na góre a on za mną, wyszłam na balkon i czekałam...Stanął naprzeciwko mnie i patrzał mi w oczy...
-bo chce pogadać o tym dziecku...Amy mi już wszystko powiedziała...
-powiedziała cie że Daniel...
-tak i bardzo ci współczuje...-przybliżył się do mnie i przytulił...-wiem że już mnie nie kochasz ale chciałem ci powiedzieć że ja nie przestałem cie kochać...
-Lou...nie wiem co powiedzieć bo...
-ja wiem co powiedzieć...Kocham cię...-i pocałował mnie...odkleiłam się od niego...
-Lou...bo ja chciałam cie przeprosić...za wszystko co ci zrobiłam...wybacz mi...Bardzo cie Kocham...
-Lena ja już ci wybaczyłem...i ja też cie kocham...to co spróbujemy jeszcze raz?
-tak...z chęcią zacznę wszystko od nowa...
-to będziesz moją dziewczyną?-zapytał niepewnie...
-z wielką chęcią...
-bardzo się ciesze...to jedziemy do Londynu?
-nie przykro mi ale nie mogę...
-dlaczego?!
-muszę zostać w Warszawie...mam tu uczelnie
-ale...to nie możesz znaleźć jakąś uczelnie w Londynie?!
-nie bo znowu zawale tak jak wtedy
Zapadła cisza...przez dłuższy czas staliśmy na balkonie...Gapiłam się w niebo...
-Lena...to będziesz tutaj mieszkać z mamą?!
-nie...będę mieszkać ze studentami niedaleko uczelni...no bo nie będę mieszkać z mamą a też nie będę się narzucać Amy...
-aha...czyli nasze drogi się rozejdą?
-tak...ale będę cie odwiedzać albo ty mnie...
-pójdę już...
I wyszedł...Jeju jutro na 8.00 musze być w tym domu...później na 10:00 mam trening z Maćkiem jak się skończy to idę na zakupy i jeszcze do studia tatuaży...W końcu zrobię coś o czym zawsze marzyłam... ok teraz trzeba pomyśleć co z naszym związkiem...no bo raczej nie uda nam się związek na odległość...no dobra pomyśle o tym jutro...
***
Usłyszałam "pik, pik, pik" pewnie mój budzik spojrzałam na zegarek jest 7.00...Mam godzinę...super
-------------------------------------------
macie 31 jest taki sobie ale nie mam weny... trudno dobra piszcie komy pod "WAŻNE INFO"
bay :* ~Lena <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz