*Oczami Leny*
***
Załatwiłam już wszystko no oprócz tego domu...Okazało się ze byli przede mną inni-,-
A! i zrobiłam sobie tatuaż :P
o taki...zajebisty nieprawdaż...wróciłam do domu i od razu wzięłam kompa... Musze poszukać mieszkania...
po godzinie szukania nie znalazłam nic...
Opadłam na łózko zrezygnowana ale zaraz wstałam jak poparzona...czemu?!bo plecy bolą jak cholera! A przypomniałam sobie byłam jeszcze dzisiaj na treningu i było spoko... Maciek jest zajebisty! Potrafi normalnie pogadać, pośmiać się itd.
Usłyszałam pukanie do drzwi...pewnie mama...
-proszę!-drzwi się otworzyły a ja ujrzałam Liam'a z walizką w ręku...Rzuciłam mu się na szyje i z pytającym wyrazem twarzy spojrzałam na niego...
-aaa...chodzi ci o walizkę! to przyjechałem tu bo w hotelu z tymi frajerami nie mogę wytrzymać... No i przyjechałem do ciebie tak do ciebie nie do kochającej mnie matki...-przewróciłam oczami i gestem ręki zaprosiłam go do pokoju...Rzucił walizkę na środek pokoju i rozwalił się na łóżku...
-oooo!przypomniałem sobie! bądź o 19:00 w parku głównym przy fontannie...
-ale po co?! i kto ci to powiedział?! Pewnie Lou...
-NO WOW!!!a teraz ja się rozwalę u ciebie w pokoju a ty idź się szykuj...bo masz godzinę do przebrania się i do dojścia do fontanny- zrobił głupawy uśmiech a ja pobiegłam się przebrać...Ubrałam czarne rurki, biały sweter w czarne gwiazdy i moje ulubione niezniszczalne czarne Martensy...
Wychodząc krzyknęłam mamie że raczej DZISIAJ wrócę...Doszłam do parku i z daleka zobaczyłam czarną postać stojącą przy fontannie...Podbiegłam do niego i zakryłam dłońmi jego oczy...
-zgadnij kto to?-wyszeptałam mu do ucha...
-zgaduje że to...moja kochana Lena?
-zgadłeś!-zabrałam dłonie, odwrócił się w moją stronę i namiętnie pocałował...Wplotłam ręce w jego włosy i trwaliśmy tak w pocałunku dopóki nie zadzwonił jego telefon...kurwa! czy zawsze w takich sytuacjach musi ktoś dzwonić?! Spojrzał na wyświetlacz i rozłączył się...Złapał mnie za rękę i prowadził przed siebie...
-gdzie idziemy?
-zobaczysz...-wymruczał przyśpieszając tempo...
*w tym samym czasie oczami Liam'a*
Grzebałem Lenie po szafkach w poszukiwaniu starych zdjęć rodzinnych...Gdy nagle ktoś za moimi plecami odchrząknął, odwróciłem się i ujrzałem mamę...Myślałem że zacznie wykład na temat tego że mam częściej do niej przyjeżdżać ale nie ona tylko mocno mnie uścisnęła...
-Liam, dlaczego do mnie nie przyjeżdżałeś?
-bo ja czekałem aż ty do mnie przyjedziesz a później jak do mnie nie przyjechałaś to myślałem że mnie odrzuciłaś bo wyjechałem z ojcem do Londynu...
-synku naprawdę tak myślałeś?!! przecież wiesz że ja boje się podróżować samolotem...
-co?! naprawdę?!!!!
-no tak...Lena ci nic nie powiedziała?! prosiłam ją że jak do ciebie przyjedzie to ma ci powiedzieć...
-zabiję ją!!!!!!
-dobra chodź! zrobię ci herbatę i opowiesz mi co się działo...
I zeszliśmy na dół...Taaaa...i zaczęła się dopytywać o wszystko...BOŻE!! Trzeba było zostać w hotelu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz